• 1
  • 2
  • 3

Zaproszenie na urlop

 

Moje wyjazdy do Finlandii mają swoja historię. Każdy był w szczegółach opracowywany przez kilka miesięcy. Jestem wyznawcą zasady, że im krócej ma coś trwać, tym dłużej musi być przygotowywane i przemyślane, jeżeli chcemy utrzymać wysoki poziom.

Zwykle wyjeżdżałem w składach dwu-czteroosobowych. Gwarantuje to jedność w grupie. Jest wyraźny przywódca - kierownik wyprawy. Od niego przed wyjazdem (dwa - trzy tygodnie) każdy uczestnik otrzymuje dokładną marszrutę zawierającą propozycje dotyczące rodzaju prowiantu i poza wędkarskiego ekwipunku. W tym konspekcie podane są miejsca postoju, zakwaterowania, określone są gatunki ryb, które będziemy łowili.

janj02 01
W 2003 roku koledzy, z którymi miałem jechać, popadli w tarapaty i zostałem „na lodzie". Moja determinacja była tak wielka, że postanowiłem jechać sam. Cześć podróży odbyłem autobusami z Nowego Sącza do Tallina przez Warszawę i Rygę. Do Helsinek promem. Tu nocleg..., a dalej autostopem. Finowie niechętnie zatrzymują się na szosach, ale jest na to „szkoła"... Przy odrobinie szczęścia można w ciągu ośmiu godzin, od chwili od zejścia na ląd w Finlandii dotrzeć 600 - 700 km w głąb kraju, czytaj na Północ. Wyjazdy autostopem, chociaż bardzo tanie, zmuszają do precyzyjnego przestrzegania reżimu wagowego bagażu. Moje dwie torby na wózeczku ważyły grubo ponad 30 kg. Należy jednak zauważyć, że miałem z sobą komplet garnków, czajnik, patelnię, tace, garnuszki i filiżanki. Namiot, dwie karimaty, śpiwór, komplet słowników, dwie książki do czytania, notatniki, mapy, foldery. Przy większej ilości ludzi ten ciężar oczywiście się rozkłada...

Jeżeli jedziemy własnym autem, jest troszkę większa swoboda, ale pamiętaj - im mniej zabierzesz, tym wygodniej jedziesz. Tym taniej jedziesz, bo ogólna waga pojazdu jest mniejsza.
Ubolewam nad tym, że Finlandię odwiedzałem tylko w miesiącach wiosenno - letnich. W czerwcu, lipcu i sierpniu. Moim marzeniem jest przemieszkać cały rok gdzieś nad Meltausianką czy Raudanką. Może dożyję, w jakim takim zdrowiu, czasów, kiedy Polska przystąpi do Unii Europejskiej i będę mógł, nie wchodząc w kolizje z prawem, przebywać w Finlandii tak długo jak zechcę.

Teraz w długie jesienne wieczory siedzę nad mapami, przeglądam zdjęcia lub patrzę „maślanym" wzrokiem w ekran telewizora, po raz enty oglądając kasety z dotychczasowych wyjazdów. Planuję, kombinuję ewentualne trasy. Zasada jest prosta - 2, 3 postoje na miejscach znanych i jedno, dwa nowe miejsca. Są to najczęściej adresy uzyskane przy ognisku i piwie od fińskich wędkarzy lub wymyślone przeze mnie na podstawie mapy, folderów i obserwacji terenu podczas dotychczasowych wypraw.

Nie mogę obiecać, że każdy, kto pojedzie do Finlandii złowi za „pierwszym podejściem" łososia. To tak jak z głowacicą, trzeba rybę „wychodzić". Mogę natomiast dać słowo, że każdy, kto ma pojęcie o łowieniu, zapnie szczupaka, potoka, tęczaka, okonia, jazia lub lipienia. Moim hasłem dla uczestników wspólnych wyjazdów jest - jeśli nie złowisz ryby, pokrywam koszty Twojego wyjazdu. Do tej pory udało mi się nie płacić.

Proszę wyobrazić sobie łowisko, na które licencja roczna kosztuje poniżej 10 euro, złowiłem na nim: szczupaka ponad 80 cm, teczka 64 cm, lipienia 43 cm, miętusa 75 cm, leszcza ponad pół metra ( ten ostatni na blachę - trzy groty w pysku!). Dopuszczona jest wszelka przynęta. Łowię na muchę i spinning. Jedynie na miętusa wychodzę z martwa rybką. Pozyskanie dwudziestu szczupaków w ciągu „dniówki", to znaczy od 9 do 15, nie jest żadnym wyczynem. Wymiar szczupaka ustalamy na 50 cm. Nikt z nas, do tej pory, nic złowił więcej niż 3 tęczaki „za jednym przysiadem"- wymiar tęczaka ustalamy na 45 cm. W tym roku dublety okoni nawet 25 - 30 cm, nie były niczym nadzwyczajnym. Leszcze traktujemy jako przyłów.

Jeżeli uda się trafić na wilgotny przełom lipca i sierpnia to zabierzesz do domu kilka wianków suszonych borowików. Nic wszędzie śpimy w domkach, dlatego potrzebny jest namiot. Samochód powinien mieć silnik wysokoprężny - ropa jest zdecydowanie tańsza. Pełną niezależność daje camping bus. Jedyna jego wada, droższy bilet na prom. Jeśli chcesz spróbować proszę o kontakt. Szykuję właśnie kolejny wyjazd.

P.S.

W ciągu kilku ostatnich lat spędziłem wędkarsko w Finlandii ponad 250 dni. Nie odważyłbym się kategorycznie stwierdzać, że rzeki Finlandii są lub nie są zarybiane tylko określonym gatunkiem ryb.
W grudniowym numerze jednego ze specjalistycznych wędkarskich periodyków przeczytałem „ W Finlandii nie wolno zarybiać rzek pstrągami tęczowymi..", podpisał się pod tą enuncjacją koryfeusz polskich spinningistów. Zdziwiłem się, bo co jak co, ale prawo przez Finów jest przestrzegane i egzekwowane z całą surowością. Skąd więc w fińskich przewodnikach wędkarskich biorą się informacje o zarybianiu tęczakiem?
LESTIJOKI, KEMUOKI, MERIKARVIANJOK1, KUTUJOKI, KYLASJOKI, PYHAJOKI,RAUDANJOKI - podaję jedynie nazwy kilku rzek, na których łowiłem te „wyklęte” ryby zarówno na Południu i Wschodzie, tak w Laplandzie jak i rzekach prowadzących swe wody do Zatoki Botnickiej. Znam w Finlandii hodowców pstrąga tęczowego, z którymi kilkakrotnie zarybiałem rzeki. Do Merikavianjoki sypie się tęczaka, co tydzień 300 — 500 kg w zależności od poziomu i temperatury wody i sprzedaje się 6000 licencji jednodniowych w sezonie. I to tyle.

Galerię tęczakowych much Janusza Jurkowlańca możesz zobaczyć tutaj
NaMuche.pl

o mnie
Rocznik 46. Urodzony w Sandomierzu. W młodości na Dolnym Śląsku (współzałożyciel pierwszych muchowych klubów „Salmo” w Legnicy i „Streamer” w Jeleniej Górze), od wielu lat obywatel Miasta Nowy Sącz. Obdarzony licznymi talentami, z których ogólnokrajową sławą wyróżniają się towarzyskość i wybitne zdolności przewodzenia wędkarskim biesiadom. Od dawien związany z sportowym muszkarstwem, ceniony wiązacz much. Miłośnik (co roku „przewodniczy” polskim wycieczkom) fińskich pstrągów, lipieni i szczupaków.
Inne artykuły autora