• 1
  • 2
  • 3

Mokra robota

 

Za pięć dolarów kupiłem w muszkarskim sklepie wydawnictwo magazynowego formatu pt. "The Umpqua Enflyclopedia 2002". Przyzwoity papier i 100 stron fotografii najpopularniejszych much sprzedawanych w Stanach. W sumie jakieś tysiąc fotografii much z oferty Umpqua Feather Merchants - największego na świecie producenta i dealera sztucznych muszek. Na pierwszy rzut oka tytuł bardzo mnie ucieszył. Pomyślałem, że będę miał przyzwoity katalog oryginalnych i ustalonych wzorów. Bliższa lektura, a ściślej mówiąc jeden z rozdziałów, doprowadził mnie do małej depresji.

mg katalog01

Spis treści dzieli muchy na szesnaście rozdziałów; od podpowierzchniowych much na bassa, przez muchy szczupakowe, steelheadowe, tubowe, tarponowe po tradycyjne wzory pstrągowe - nimfy, streamery, suche itp. . Podział jak podział, zawsze można się czepiać, niemniej sądziłem, że wybór będzie reprezentatywny. Przebrnąłem przez rozdział dotyczący CDC, "Midges and Emergers", "Terrestrials" by dobrnąć do strony 65: " Muszki mokre i Woolly Worm". Na niecałej stronie siedem muszek! Jest Woolly Worm i Picket Pin Frana Bettersa, która spokojnie mogłaby znaleźć się w rozdziale o streamerach lub nimfach. Cztery kolejne muszki to soft-hackle i ostatnia tradycyjna, ratująca honor wydawcy skrzydełkowa - Royal Coachman! Dla porównania rozdział "Midges and Emergers" zawiera 54 wzory.

Tak jeden biedny Royal Coachman broni przepięknej tradycji. Jak Don Kichot Dulcynei. W dodatku nawet on nie jest dobrze wykonany, bo skrzydełka są za krótkie i odstają w górę jak u emergera. Rycerz straconej sprawy? Czy kolejny znak czasów.
Niewątpliwie muszkarze ulegają modom, zmieniają się również możliwości technologiczne oraz powiększa wiedza entomologiczna co gołym okiem widać w wędkarskich pudełkach z muchami. Z grubsza można powiedzieć, że lata 70 i 80te w Stanach to era muszek typu parachute i spinnerów, później nastąpił czas miniaturyzacji. Lata dziewięćdziesiąte to ogromna popularność wszelkiej maści emergerów i CDC, widać też boom na wszelkie złotogłówki... Początek XXI wieku przyniósł modę na cripple czyli muchy kalekie, niedoskonale, upośledzone, asymetryczne...O chronologii i geografii tych trendów można oczywiście dyskutować i zostawiam ten temat historykom muszkarstwa. Faktem jednak jest, że niektóre odkrycia przyczyniły się znacznie do zwiększenia wędkarskiej skuteczności i można chyba mówić o główkowej lub emergerowej rewolucji w muszkarstwie. Pewne mody uważam za efemeryczną ciekawostkę, jak na mody przystało. Nikt jednak nie jest mnie w stanie przekonać, że tradycyjny, mokry March Brown lub Mallard and Claret nagle okazują się nieskuteczne.

mg katalog02

Z malejącą popularnością mokrej muchy zanikają tradycyjne metody połowu pstrąga. Prawie nikt ze spotkanych nad rzeką wędkarzy nie wie o co mi chodzi, gdy w rozmowie wspominam, że łowię tradycyjną mokrą. Jedni nadrabiają niewiedzę miną, inni myślą o mnie zapewnie jak o dziwaku z egzotycznej Polski ("a gdzie to-to leży"). W zalewie książkowych publikacji jedynie Dave Huges broni honoru mokrej sprawy w swojej "Wet Flies". Niestety większość autorów pomija temat albo traktuje go bardzo marginalnie. W sklepikach trudno doszukać się czegoś przypominającego tradycyjną mokrą muchę. Mokra w Stanach kona w przerażającym tempie.

A może nie ma po o co drzeć szat i należy normalnie przejść nad faktem, tak jak już przeszliśmy z negatywowej błony na aparaty cyfrowe, z maszyn do pisania na komputery? Nie wiem. Sam rozczulam się wspomnieniem zaimprowizowanej w łazience ciemni, pachnących utrwalaczem rąk. Wciąż pamiętam, że na mechanicznej maszynie, piórem (kto pamięta atramentowe pióra?!) pisze się inaczej i tak napisane słowa mają inną wagę. Może dlatego zabiorę w najbliższy weekend na słynną rzekę w Nowej Anglii pudełeczko z March Brownami, Professorami, serią Claret. Może zabiorę też starą klejonkę, by usiąść sobie z tym zestawem na brzegu i wypatrywać wariacko latających w godowym locie chruścików.

o mnie
Chociaż Maciek pierwszego pstrąga złowił w latach osiemdziesiątych w Dunajcu, dziś mieszka w Nowym Jorku i od kilkunastu lat penetruje głównie amerykańskie łowiska. W swoich poszukiwaniach próbuje pogodzić europejską tradycję z amerykańską progresywnością - co nie zawsze kończy się wędkarskimi sukcesami. Mimo, że lubi smakować ryby, z wypraw wędkarskich przywozi raczej fotografie, nowe kontakty i wspomnienia. Nad wodą nie toleruje śmieci i nieżyczliwości. Gustuje w mokrej muszce i czerwonych winach. Szczęśliwie żonaty z niezwykle tolerancyjną wobec muszkarskiej pasji kobietą. Oprócz żony ma dwa koty, które niezmiennie “porządkują” materiały do robienia sztucznych muszek.
Inne artykuły autora