• 1
  • 2
  • 3

Leksykon narzędzi do wykonywania much cz. VII

Lampa (Vise – Lite)

Najzdrowsze dla oczu i najwierniej oddające barwy jest światło słoneczne. Oczywiście nie zawsze mamy możliwość korzystania z niego. Żeby, zatem światło sztuczne godziło i zdrowie i percepcję barw, powinniśmy mieć dwie lampy - jedną do oglądania i dobierania kolorów, drugą do wiązania much.

Światło słoneczne zależnie od pory dnia, ma temperaturę barwową od ok. 3000 do 11000 K. Nas interesuje światło południowe o temperaturze 5500 – 6500 K. W specjalistycznych sklepach oświetleniowych dostępne są świetlówki Philipsa lub Osram, emitujące światło o takich temperaturach. Docelowo produkowane są one do celów poligraficznych, fotograficznych i edytorskich. Wraz z oprawką świetlówka taka kosztuje ok. 100 zł.
Drugim istotnym parametrem oprócz temperatury barwowej jest moc. Jeśli ma to być główne światło (a ze względu na długość lampy takim przeważnie jest) to wystarczy ok. 50 - 60 W. W lampach wyładowczych moc jest zależna od powierzchni emitowania światła, więc im mocniejsza świetlówka, tym jej objętość (zwykle poprzez długość) się powiększa. W sprzedaży dostępne są także tzw. energooszczędne świetlówki – znacznie mniejsze – kompaktowe. Niestety ich cena jest dużo wyższa i trudniej je kupić. Orvis ma w swej ofercie taką właśnie lampkę stolikową. Świetna rzecz, ale kosztowna. Opisywane oświetlenie pozwala bezbłędnie dobierać kolory wszelkich materiałów, zwłaszcza takich, które niewiele się różnią odcieniem.

jzych08 01
Konsultowałem używanie takiego światła z okulistami i niestety otrzymałem kilka sprzecznych opinii. Jedna mówi, że jest ono najzdrowsze, druga, że choć najlepiej prezentuje kolory, to dla oczu nie jest idealne. Natomiast dużo lepsze okazuje się światło halogenowe.
Bardzo wiele firm flytierskich ma w swej ofercie światełka mocowane nad imadłem. Z reguły są to małe lampki halogenowe, dające punktowe światło. Nie polecam takich rozwiązań. Choć lampki te są bardzo estetyczne i wygodne, to punktowe światło jest zdecydowanie niedobre. Wzrok się męczy, kiedy ciągle przenosimy spojrzenie z mocno oświetlonego imadełka na ciemniejszy stolik i otoczenie stanowiska pracy. Nie muszę też dodawać, że takie lampki są nieprzyzwoicie drogie. Sam korzystam z tańszych rozwiązań i uważam - dużo lepszych.

Nad stanowiskiem, na ruchomym ramieniu zawieszoną mam lampkę biurową, tyle ze miast zwykłej żarówki używam żarówki halogenowej. Można takie kupić w każdym supermarkecie. Moc żarówki powinna wynosić 75-100W. Tu uwaga strasznie się ona nagrzewa, więc oprawka musi być odporna na wysokie temperatury i odpowiednio izolowana, by nie grzała głowy. Dobrym izolatorem jest kilkumilimetrowa wykładzina korkowa na kloszu. Lampa ta oświetla równomiernie cały stolik. Dodatkowo zamontowałem wyżej nad stanowiskiem omawianą wcześniej świetlówkę. Kiedy muszę wybrać lub porównać kolory to gaszę halogen lub podnoszą materiał nad klosz lampy stolikowej. Nad imadłem uzyskuję mieszane światło z dominacją halogenowego.
Pamiętajmy, że dobre oświetlenie to podstawa - ma ono bezpośredni wpływ na wygląd naszych muszek.


Przyrząd do układania sierści (Hair Stacker)

jzych08 04
Hair Stacker pomaga przygotować skrzydełka i ogonki z sierści. Zwykle jest to cylinderek, w którym tkwi niezbyt ściśle dopasowana rurka. Do rurki wkładamy ucięte włosie, np. wiewiórki (naturalnymi końcówkami w stronę dna cylinderka). Następnie cylinderkiem stukamy o powierzchnie stołu. Dzięki temu poszczególne włoski opadają na jego dno. Następnie, po delikatnym przechyleniu urządzenia do poziomu, wyjmujemy rurkę z umieszczoną wewnątrz sierścią. Po wyjęciu sierści z rurki otrzymujemy idealnie równo ułożony pęczek włosów.

Niemal identycznie działa otwarty Hair Stacker (tzw. Western). Wygląda jak rozcięty wzdłuż osi pionowej cylinder. Aby sierść się nie rozsypywała, zasłaniamy ją w trakcie stukania palcami. By Western działał bez zarzutów trzeba trochę potrenować, za to efekty są doskonałe. Zaletą tego narzędzia jest szybkość pracy i prosta obsługa.

Bywają stackery o różnych wielkościach, o zmiennej - regulowanej wysokości cylindra, dwustronne. Ciekawym wydaje się model, o ustawianym kącie nachylenia dna. Przed włożeniem do niego sierści ustala się kąt, pod jakim chcemy, aby ułożyły się skrzydełka. Później postępujemy już standardowo. Takie stackery w handlu pojawiają się niezwykle rzadko. Testowałem je i stwierdzam, że nadają się jedynie do bardzo sztywnych, nie lepiących się sierści, np. karibu. Lepszym rozwiązaniem jest wypełnienie dna standardowego stackera odpowiednio ściętym korkiem. Górna powierzchnia korka powinna być wyklejona tekturą.

Hair Stackery to typowe narzędzia ułatwiające pracę. Można sobie bez niego poradzić i układać sierść ręcznie, jednak z racji przyjemności pracy nim, gorąco polecam kupno porządnego stackera.


Przewlekarka (Threader)

jzych08 02
Przewlekarka stanowi dopełnienie bobinki. Jest to pętla z cieniutkiego drutu, do przeciągania nici przez rurkę nawijarki. Wyglądem przypomina powiększoną przewlekarkę krawiecką.
Choć zawsze mam ją gdzieś pod ręką, to z reguły nie chce mi się jej używać. Zazwyczaj nić wiodącą po prostu wsysam do rurki, nie jest to tak eleganckie jak użycie przewlekarki, ale równie skuteczne i szybsze.


Wycior do rurki bobinki (Cleaner Kit)
Jest to cieniutki pręcik, z nawiniętą na końcu watką. Co jakiś czas powinno się nim przeczyścić rurkę od wewnątrz. Pomaga on też, gdy rurka ubrudzi się, np. kropelką szelaku. Zamiast niego można stosować zgięty na pół kawałek żyłki. W miejscu zgięcia mocujemy odrobinę waty. Wolne końcówki żyłki przekładamy przez rurkę bobinki, wyjmujemy z drugiej strony i przeciągamy całość przez rurkę.


Młynek do kawy

jzych08 03
Młynek to fantastyczne mieszadło dubbingów. Oprócz gręplowania, czyli (w muszkarskiej gwarze) rozbijania skrawków włóczki czy jedwabiu na puszysty dubbing, służy do mieszania kolorów. Możemy dzięki niemu uzyskać dowolną paletę barw, kierując się ogólnymi zasadami mieszania kolorów. Oczywiście można mieszać wszelkie syntetyki z materiałami naturalnymi, dodawać flashe i tworzyć własne niepowtarzalne kompozycje.

Do wędkarskich zastosowań najlepiej nadaje się zwykły młynek udarowy. Choć można go czyścić i przedmuchiwać po każdym dubbingowaniu, to lepiej mieć osobny w kuchni, a osobny w warsztacie. Zresztą rodzina zwykle też jest podobnego zdania. Zalecane przez niektórych autorów dubbingowanie ręczne jest bardzo czasochłonne. Nie zauważyłem też by dawało lepsze rezultaty, niż mechaniczne. I uwaga -nie wszystkie materiały można gręplować palcami!

o mnie
Urodzony w Krakowie, podróżnik, fotografik, człowiek słowa pisanego, wnikliwy obserwator mechanizmów społecznych. Z aparatem i plecakiem odwiedził m.in. Indie, Nepal, Sri Lankę, Egipt, Indonezję, Maroko, Tunezję, Turcję, Izrael, Peru, Ukrainę i wiele państw europejskich. W kręgu jego zainteresowań leżą zjawiska kulturowo-religijne oraz piękno otaczającego świata, ale we wszystkich zakątkach globu badał i poznawał obyczaje wędkarskie.     Najwcześniejsze przebłyski pamięci z dzieciństwa ma związane z wędkowaniem. Prawdopodobnie, wcześniej zaczął łowić, niż mówić. W muszkarstwo wprowadzali go Adam Sikora i nieodżałowani Krzysztof Sasuła oraz Piotrek Klimowski. Pierwsze imadło wykonał z drewnianego trzonka od dziecięcych grabek, kolejne, już fachowe wykonał mu ojciec. W wieku 15 lat zaczął wiązać muszki zawodowo i zajmował się tym aż do końca studiów. Wielki miłośnik „kręcenia”, projektant narzędzi, autor wielce ciekawych, muchowych patentów i artykułów wędkarskich. Najczęściej łowi tradycyjnymi metodami muchowymi i te najwyżej sobie ceni, choć gdy jest okazja, sięga po inne taktyki, bo: Quidquid discis, tibi discis
Inne artykuły autora

Tags: narzędzia, kręcenie much