• 1
  • 2
  • 3

Tam, gdzie mucha nie siada…cz.3

Ale nie tylko zapotrzebowanie na rozszerzenie areału wód pstrągowych, przez rosnących w siłę wędkarzy, napędzało machinę bonitacyjno-zarybieniową.

Plan 6-letni – jako przyjęte przez komunistów założenia rozwoju gospodarczego i budowy podstaw socjalizmu – przewidziany na lata 1950-1955 – był wzorowany na sowieckim modelu industrializacji z końca 20. lat XX wieku. Plan ten przewidywał m.in. stały wzrost rybostanu naszych wód.

Polska gospodarka miała opierać się na wzorcach radzieckich i nie ograniczać się tylko do ilościowego wzrostu rybostanu, ale też wprowadzać do wód gatunki ryb, które dotychczas tam nie występowały. Próby wprowadzania nowych gatunków ryb rozpoczęto właśnie na małych rzekach i strumieniach. (1) Przy tym, wyróżniono cieki wschodnio-pomorskie, jako wyjątkowo żyzne, określając je mianem nizinnych strumieni pstrągowych, w odróżnieniu od strumieni górskich. I bynajmniej, nie chodziło wyłącznie o wykorzystanie wędkarskie tych cieków, ale o gospodarcze pozyskanie pstrągowego mięska przy użyciu wchodzących w powszechne użycie agregatów elektrycznych. (2) Takie przynajmniej były założenia [sic!]. Oceniono, że województwo olsztyńskie posiada ponad 1600 km wód bieżących, a z nich ponad połowa to wody posiadające już pstrąga potokowego lub dla hodowli tego gatunku przydatne. Oczywiście uważano, że dla osiągnięcia pełnej produkcyjności rzek i strumieni mazurskich, konieczne było ich dorybianie i zarybianie. (3)

Na przykład wiosną 1953 roku do „typowej” rzeki krainy pstrąga i lipienia jaką był Świder, wpuszczono narybek letni lipienia w ilości 31 200 szt. wyhodowany w Ośrodku Zarybieniowym PZW w Czerniakowie. (4) Można przypuszczać, że przynajmniej część z 213 500 szt narybku letniego pstrąga potokowego wyprodukowanego w 1954 roku, także wpuszczono do rzeczek mazowieckich. (5) Potwierdza to relacja Mariana Paruzela, który w tym czasie pełnił funkcję prezesa Koła PZW w Mińsku Mazowieckim. Podał on, że działacze tego Koła mieli podjąć próbę zarybienia pstrągiem potokowym górnego i środkowego biegu Świdra. (6)

W 1958 roku największe rzeki Podkarpacia, a mianowicie Dunajec i Poprad, zostały zarybione narybkiem głowacicy. (7). W okresie późniejszym zarybiono m.in. Gwdę oraz San.  Akcje zarybieniowe głowacicą, przedstawiono jako „… sukces polskiej ichtiologii”. (8) Jednak te przedsięwzięcia doczekały się surowej krytyki. (9)

Do tego, wiele kół i klubów wędkarskich oraz gospodarstw rybackich na zasadzie „widzi mi się” zasiedlało i zasiedla rybami łososiowatymi potoki i rzeki, w których od dawien dawna te ryby nie występowały.

Przykład idzie, jak to mawiają, z góry. Trudno się więc dziwić, że także osoby fizyczne zaczęły dokonywać na własną rękę dorybień i zarybień, głównie pstrągiem potokowym. Nasilenie amatorskich akcji zarybieniowych, nastąpiło w 2 połowie 70. lat ubiegłego wieku i trwa do dzisiaj. (10)

Śp. Jacek „Jaj” Jóźwiak (*1957-†2013), w najbardziej delikatny z możliwych sposobów, napiętnował ten proceder. Pisał – „Jest sobie rzeczka - niewielka, czysta, pozostawiona w spokoju… Meandruje wśród pól, zagajników, lasów. Jest sobie, płynie i jako żywo przypomina do złudzenia pstrągowe rzeczułki Pomorza czy południowych wysoczyzn. Żyją tutaj piskorze, kozy, strzeble, piekielnice, kiełbie, cierniki, wpływają niewielkie płotki i okonki, zaplącze się jakiś szczupaczek... Jest sobie grupa zapaleńców. Kochają pstrągi, kochają na nie patrzeć, uwielbiają je łowić. W okolicach zamieszkania nie mają żadnej wody pstrągowej, a jeśli już, to zadeptaną przez setki podobnych im maniaków... I oto w swoich okolicach znajdują rzeczkę … Rzeczka - rozumowanie wydaje się słuszne - marnuje się totalnie. Nikt w niej nie łowi, bo i na co tutaj polować… Woda w rzeczce chłodna, bo długimi odcinkami biegnie ona przez cienisty las i olchowe zagajniki. Doskonale natleniona, gdyż miejscami spadek koryta jest tak znaczny, że tworzą się bystrzyny, miniaturowe wodospady, naturalne jazy. Na wielu odcinkach rzeczka biegnie po żwirze, po kamieniach. Na dodatek kręci wściekle, wymywa dołki, skrytki pod burtami, pod korzeniami olch i wierzbin. Drobnicy tu mnóstwo - przy dnie bobrują jakieś cienie, w spokojnych zakolach oczkują pod wierzchem srebrzyste poblaski… Pstrągowi zapaleńcy przygotowali sobie pole do zachwytów nad własną pomysłowością. To przecież takie proste - zebrać trochę kasy, przetransportować, wpuścić, pilnować. Tyle jest takich rzeczek - przecież Polska mogłaby być pstrągowym eldorado... W pierwszych dwóch latach po zarybieniu pstrągi rosną jak - nie przymierzając - świnie w tuczarni… Powoli zżerają stary biotop… (11)

Ingerując w „dziką” rzekę, cały czas miejmy na względzie, że istnieje coś takiego jak odporność ekologiczna środowiska, do której odnosi się potencjał samoregulacyjno-odpornościowy, w tym przypadku – wód. Do niego można zaliczyć: samooczyszczanie rzek; zjawisko „nauczenia się” przez rodzime gatunki drapieżników żerowania na obcych gatunkach ryb; żywiołową deregulację koryta rzecznego, itp. Pamiętajmy jednak, że system przyrodniczy posiada tylko w jakimś stopniu zdolność powracania do stanu pierwotnego (sprzed ingerencji) lub stanu normalnego, jak wolą piewcy „zrównoważonego rozwoju”. Lecz w przypadku wprowadzania czynników zdolnych zachwiać mechanizmy samoregulacyjno-odpornościowe środowiska naturalnego, następuje załamanie równowagi ekologicznej. Często odbywa się to na zasadzie przysłowiowego „przelania się kropli wody w szklance wody”. Zazwyczaj człowiek nie jest w stanie określić poziomu natężenia sił niszczących, przy których załamanie to następuje. Najczęściej stwierdza się to po drastycznie negatywnych zmianach w przyrodzie widocznych już gołym okiem. A degradacja przyrody jest często zauważalna dopiero po kilkudziesięciu latach.

Co więc robić panie Ministrze, jak nie dorybiać wód zaliczonych do krainy pstrąga i lipienia? Owszem dorybiać, ale brać sprawdzone wzorce istniejące na świecie, np. powoływany w jednym z poprzednich artykułów stan Wisconsin. Przede wszystkim za krajowe, środowiskowe cele priorytetowe na kolejne wielolatki należałoby wyznaczać:

- udrożnianie rzek i to nie tylko przez budowę przepławek, ale w ogóle wyburzanie budowli poprzecznych tam, gdzie to jest możliwe,

- przywracanie naturalnej retencji przestrzennej, poprzez odtwarzanie mokradeł, bagien, oczek wodnych, itp., a nie budowanie sztucznych zbiorników retencyjnych na ciekach podstawowych,

- rewitalizację i renaturyzację koryt rzecznych, jednak nie sypanie sztucznych tarlisk, później wymagających odmulania, czyli tzw. grabienia,   :-)

- tworzenie kontrolowanych rozlewisk rzecznych (antypowodziowych), jednocześnie stających się ostojami przyrody,

- ocenę rzek pod kątem potencjału związanego z tarłem naturalnym i na tej podstawie ich podział pod dalszą ochronę i ewentualne dorybienia,

- regulację presji na rzekach zaklasyfikowanych do najcenniejszych, poprzez limitowanie zezwoleń wędkarskich,

- wypowiedzenie bezwzględnej walki kłusownikom operujących ościeniami, sieciami i agregatami prądotwórczymi, poprzez nakładanie przez sądy drastycznych kar (przykład Litwa).

Przy tak ogromnym potencjale służbowym, naukowym i społecznym, są to zadania do zrealizowania, ale wymagają ze strony Państwa Polskiego zielonego światła.

Źródła:

1. S. Nast, Nie zaniedbujmy małych rzek, Przegląd Rybacki, 8, 1953, s. 12.
2. W. Kołder, Połowy pstrągów agregatem elektrycznym, Wiadomości Wędkarskie, 1-2/1951, s. 22-24 – autor podaje, że w Polsce do pozyskania tarlaków pstrąga potokowego zastosowano po raz pierwszy metodę elektropołowu jesienią 1950 roku.

3. J. Kostrowicki, Towarowe znaczenie hodowli pstrąga w strumieniach nizinnych, Gospodarka Rybna, 8, 1951, s. 4-6.
4. Jesienna akcja zarybieniowa 1953 r. w Okręgu Warszawskim PZW, Gospodarka Rybna, 2, 1954, s. 19.
5. J. Wyganowski, Sprawozdanie z działalności Okręgu Warszawskiego PZW w 1954 roku, Gospodarka Rybna, 3, 1955, s. 26.
6. M. Paruzel, Praca, Wędkarski Świat, 9/1998, s. 58, 59; M. Paruzel, Mazowieckie pstrągi, Wiadomości Wędkarskie, 5/2012, s. 74.
7. T. Borowicz, Łosoś podkarpacia, WW, 7-8, 1975, s. 42-44.
8. A. Witkowski, K. Goryczko, L. Augustyn, Głowacica (Hucho hucho) – sukces polskiej ichtiologii, Komunikaty Rybackie, 3, 2007, s. 17-22.
9. P.Dębowski, T. Mikołajczyk, Listy do Redakcji, Komunikaty Rybackie, 5, 2007, s. 35.

10. R.Kostecki, Album łowców pstrągów związanych z Pomorzem Wschodnim w latach 1945-1980, Biskupiec 2014, s. 49, 52.

11. J.Jóźwiak, O możliwych szkodach, jakie może wyrządzić przyrodzie źle przemyślanie, nieprzygotowane, spontaniczne zarybienie, artykuł zamieszczony na stronie internetowej WCWI.

o mnie
Inne artykuły autora