• 1
  • 2
  • 3

Agresywny suchy Chruścik


W naszych wodach, zwłaszcza na południu Polski pstrągi i lipienie poddane są olbrzymiej, wędkarskiej presji. Do rzadkości należą sztuki, które doczekały starości i nie skończyły wcześniej w wędkarskim koszyku, lub na kłusowniczym ościeniu. Nauczone przez życie, a być może wyposażone w odpowiednie geny przeżyły dzięki wrodzonej, bądź nabytej ostrożności w żerowaniu. Wydaje się, że gdyby nie sztuczne zarybiania, być może bardzo szybko pojawiłyby się wyselekcjonowane w drodze naturalnego doboru (Darwin) populacje zupełnie nieczułe na nasze muchy. Płynie stąd oczywisty wniosek, że oprócz dobrania przynęty, niemniej ważne, a może ważniejsze jest jej odpowiednie zaprezentowanie rybie.as 01 Temu kto nad wodą, z muchówką spędził trochę czasu, nie trzeba tłumaczyć, jak trudno jest imitować naturalne zachowanie dorosłego chruścika. Większość z nich ma jednak podobny styl życia i dlatego możemy wyróżnić trzy podstawowe sposoby poruszania się nad wodą dorosłych osobników (gdy są dostępne dla ryb): swobodne spływanie po powierzchni, bieganie po niej (głównie wyloty), oraz niski lot z częstym uderzaniem o wodę (samice zrzucające jaja).

chrust w naturalnym spływie

Typ ten jest dość banalny w naśladowaniu i niczym nie różni się od zwykłej suchej muchy. Po prostu kładziemy przynętę na wodzie i sprowadzamy zgodnie z jej naturalnym spływem. Jeśli łowimy w dół, lub w poprzek nurtu, to w końcowej fazie przypon i linka zaczną ściągać chruścika, powodując jego nienaturalny dryf. Taki ruch muchy pozostawia na wodzie o wiele ostrzejszy ślad, niż czyni to naturalny owad. On po prostu lekko, jak pająk nartnik ślizga się po powierzchni. Sucha mucha ze względu na ciężar haczyka zawsze trochę przebija wodę zadziorem i jeżynką. Jeśli tylko przytrzymamy chruścika w prądzie, może on sprowokować atak ryby, ale niezbyt dobrze będzie imitował prawdziwego owada. Łowiąc w swobodnym spływie wolę w końcowej fazie prowadzenia, po prostu lekko przytopić muchę. Przez chwilę będzie się ona zachowywała jak klasyczna mokra. Takie postępowanie jest szczególnie atrakcyjne podczas rójek, bo imitujemy wówczas wylot - tzw. pupę. Do takiego łowienia najchętniej używam Elk Caddisa o różnych kolorach tułowia.

chrust w biegu

Naśladowanie biegających po wodzie chruścików wymaga już sporej wprawy. Mimo, że używamy linki pływającej to w praktyce płynie ona często na granicy powierzchni wody, a jej końcówka wręcz pod nią. Jeśli takim sprzętem będziemy chcieli nadać muszce dodatkowy ruch (przez ściąganie sznura lub ruch szczytówki), to ją po prostu przytopimy. Dlatego, by bez oporów ślizgała się po wodzie, dobrze jest przed połowem przetrzeć ją hydrofobowym smarem. Już w trakcie prowadzenia muchy odrobinę przesuwamy sznur, tak aby mucha przesuwała się w poprzek prądu, dosłownie o kilka lub kilkanaście centymetrów. Czynność tą powtarzamy co kilka sekund. Najlepiej gdy taki ruch będzie miał miejsce tuż przed oczkiem pstrąga. Wydaje się to bardzo proste, lecz w praktyce trudno jest zachować odpowiednią proporcję pomiędzy naturalnym spływem, a zbyt szybkim przemieszczaniem muchy. Chruścik powinien przesuwać się na bardzo małych dystansach i zawsze należy się starać, by były one krótsze niż dłuższe. Dobrze sprawdzają się tu muchy, które na tułowiu maja nawiniętego palmera. Ten konstrukcyjny element znacznie poprawia pływalność, bo jeżynka taka spokojnie unosi haczyk ponad powierzchnię. Sprawdza się tu wspomniany już wyżej Elk Caddis, ale również tradycyjny chruścik ze skrzydłami z kaczki (ułożone daszkowato), oraz wszelkie wzory ze skrzydłami z CDC, sierści czy piór. Godny polecenia jest zwłaszcza Tier Wing z odwróconym do góry grotem haczyka.



samice składające jaja

Najtrudniej naśladować owady, które w charakterystycznym locie unoszą się i opadają na wodę. Może właśnie dlatego niektóre ryby, a w szczególności pstrągi preferują muchy, które w ten sposób się poruszają. Łowię na muchówkę mierzącą 2,20 metra, ale nie ma tu ograniczeń i dłuższa byłaby nawet lepsza. Przypon także jest inny niż w tradycyjnej metodzie suchej muchy i mierzy mniej więcej trzy metry. Gdzieś w jego połowie wiążę na skoczku chruścika, a na muchę prowadzącą streamera. Nie musi on być duży (trudniejsze rzuty), ale powinien stawiać w wodzie jak największy opór. Dobre są tu muddlery, popery lub muchy z łopatką a la wobler. Największą wadą tej metody jest ograniczone pole łowienia. Rzuty musimy wykonywać skośnie w dół wody i zestaw prowadzić zawsze w wąskim pasie, poniżej nas. Po rzucie unosimy wędkę pionowo w górę i pozwalamy, by streamer naprężył cały przypon. Skoczek podskakuje wówczas na wodzie.

Powoli naprężając i luzując sznur "opukujemy" chruścikiem potencjalne stanowiska ryb. Muszka powinna lekko smużyć lub muskać powierzchnię. To naprawdę bardzo skuteczna metoda, przynajmniej zawsze gdy widać polatujące nad wodą owady. Oczywiście nie ja ją wymyśliłem, jest stara jak świat. W Polsce stosowana była wówczas, gdy mało kto wiedział co to jest sucha mucha. Jednak ostatnio jakby nieco "zaśniedziała" i mało kto jej używa. Możemy stosować tu rozmaite odmiany chruścików, ale lepiej, gdy mają one dość bogatą jeżynkę. Wspomnę tu o jednej muszce, której co prawda jeszcze nie wypróbowałem, ale sądzę, że może być bardzo dobra do tej metody. To wzór opracowany przez znanego słoweńskiego wędkarza, Mariana Frantika - Netopir Dry Fly.

Z metodą tą zetknąłem się pierwszy raz w latach siedemdziesiątych nad tatrzańską Białką. Nad rzeką spotkałem Macieja Lachura, który właśnie w ten sposób łowił. Przez chwilę, z daleka obserwowałem poczynania mistrza (od którego wszyscy czerpali wówczas swą wiedzę), by w końcu podejść i spytać się o wyniki. Kiedy usłyszałem, że złowił dwa pstrągi, ochoczo pochwaliłem się taką samą zdobyczą. W końcu złowiłem tyle samo co sam mistrz. Przez resztę dnia łowiłem z wielkim samozadowoleniem, mimo że nie zdołałem już zmienić swego rezultatu. Mina zrzedła mi dopiero po powrocie do Krakowa. Kumple słyszeli już o moim spotkaniu z Maćkiem i z wrodzoną złośliwością poinformowali mnie, że w chwili spotkania miał on już na haczyku około sześciu dorodnych pstrągów. Prawdziwy muszkarz z klasą nie chciał mnie martwić i stąd jego "niedokładna" odpowiedź. Do dziś dnia mam o to trochę żalu, bo podejrzewam, że znając prawdę znacznie wcześniej stałbym się zwolennikiem metody "na skoczka".

 

Inne materiały autora:

o mnie
Na muchę łowi od prawie 30 lat. Na tyle dobrze i z tak wielką pasją, że w międzyczasie został dwukrotnie indywidualnym vice mistrzem świata. Autor niezliczonych artykułów o metodach, sprzęcie i muchach oraz "Wędkarstwa muchowego", książki, z której wiedzę o naszej pasji czerpie szczególnie młodsze pokolenie muszkarzy. Niestrudzony popularyzator wędkarstwa muchowego a od pewnego czasu również zasady "Złów i Uwolnij". Współautor telewizyjnego programu "Taaaka Ryba". Od lata 2002 prowadzi na Dunajcu muszkarską szkółkę Hurch. Dla całej muszkarskiej Polski - po prostu Adam.
Inne artykuły autora

Tags: wędkarstwo muchowe